Jest rozdział 2!:) a razem z nim już ponad 300 wyświetleń bloga, dziękuje ;) Komentujcie rozdziały to zabierze wam tylko kilka sekund a sprawi że mogą się ukazać wcześniej ;]
Rozdział dedykuje mojej bliźniaczce i osobie z którą siedziałam na matmie, niemieckim i religii! :D
***
Poczuła przyjemny ciepły dreszcz przechodzący przez jej
ciało. Uśmiechnęła się przez sen i
chciała przekręcić się na brzuch kiedy ostry ból przeszył ją na wylot.
Usiadła z krzykiem a jej ręce automatycznie znalazły się w miejscu gdzie go
czuła. Zakryła dłonią usta i rozejrzała się wokół. Leżała na wielkim łóżku z
baldachimem pod czerwoną kołdrą, wokół niej było ciemno jak w grobowcu. Wstała
i szła z wyciągniętymi rękami przed
siebie. Poczuła zimną ścianę, więc przesunęła się w bok i poczuła cos
drewnianego, drzwi – pomyślała i
znalazła klamkę. Otworzyła je cicho i wymknęła się z pokoju. Korytarz nie był
już tak ciemny jak pokój, oświetlały go lampy znajdujące się na ścianie. Nie
były blisko siebie ale i tak było dość jasno żeby cokolwiek widziała. Szła przed
siebie, jej brzuch już nie bolał ją tak bardzo ale czuła jakby ktoś w to
miejsce wbijał jej igły. Wyszła z korytarza i znalazła się na długich krętych
schodach. Powoli i cicho stawiała krok za krokiem, miała bose nogi i czuła
promieniujące od marmurowych schodów zimno. Weszła do dużej kuchni która o
dziwo była pusta. Usłyszała czyjeś kroki, podeszła do uchylone drzwi spojrzała
w głąb pokoju. Mimo mroku jaki panował w pokoju ujrzała bladą sylwetkę swojego…
hm wybawcy? Miał tylko jeansowe spodnie które utrzymywały się na biodrach, na
jego bladej skórze były mocne zarysy mięśni, na lewym ramieniu miał tatuaż
ciągnący się od górnej części obojczyka aż do łokcia który przedstawiaj jakieś
skomplikowane wzory. Patrzyła oniemiała na jego mięśnie aż w końcu przeniosła
oczy na jego twarz. Zarys szczęki dodawał mu męskości, idealny nos, zarysowane
kości policzkowe i najważniejsze – oczy, były koloru jasnego błękitu. Na jego
czoło opadały blond włosy, wydawać się mogło że są długie a jedna były krótkie.
Jego oczy spotkały się z jej wzrokiem, mogła by przysiąc że kąciki ust mu
zadrżały i chciał się roześmiać.
-Emm cześć . – powiedziała zakłopotana i zawstydzona.
-Cześć – uśmiechnął się i teraz zauważyła że jak się śmieje
to robią mu się słodkie dołeczki. – Jak się czujesz?
-Już lepiej dzięki. – odkąd ją zauważył nie spojrzała na
niego ani razu. – Mogę wiedzieć dlaczego mnie dotykałeś? – zdenerwowała się i
odważnie spojrzała mu w oczy.
-Co? Ale ja nie..
-Mam na sobie nie moje rzeczy! Przecież sama się nie
przebrałam. – skrzyżowała dłonie na piersiach i podniosła brew.
-Catherine cię przebrała, nie ja. – spojrzał gdzieś bok.
-Oh – mina jej zrzedła. – Nie wiedziałam…
**
Słodko wyglądała kiedy się rumieniła. Przyglądał jej się z
zachwytem, tak kusząco wyglądała w jego koszuli co prawda była tylko do połowy
ud i mógł podziwiać jej szczupłe nogi.
Nie była wysoka na oko miała
jakieś 165cm. Gdyby miał takie modelki na pokazach to przychodziłby na nie z
wielką chęcią.
-Pomyślałem że może byś.. chciała się odświerzyc? Potem
zmienimy ci opatrunek. – podniosła brew. – No Catherine zmieni. – powiedział
niechętnie chociaż to on miał ochotę to zrobić. Pokiwała głową a on ruchem ręki
nakazał jej iść za sobą. Weszli razem po krętych schodach i skręcili w lewo, spojrzał
przez ramie na nią i zwolnił tak żeby iść koło niej. Zatrzymali się przed
drewnianymi drzwiami lecz zanim je otworzył to powiedział do niej:
-A tak w ogóle to jestem Aron – posłał jej delikatny uśmiech
i wyciągnął rękę.
-Carlisle. – odwzajemniła uśmiech i podała mu rękę. Jego
dłoń była zimna co w cale ją nie zdziwiło w końcu był wampirem. Spojrzał na
zegarek, była 4 nad ranem.
-Posłuchaj za 2 godziny wejdzie słońce i będziesz musiała
sobie sama radzić dobrze? Nie wychodź nigdzie.
– cały czas wpatrywał się w jej
zielone oczy.
-Dlaczego nie mogę wyjść?
- zmarszczyła brwi. Nic nie rozumiała.. – pomyślał.
-Ten wampir co cię zaatakował… będzie chciał cię teraz zabić
bo widział cię ze mną. – wydusił to z siebie i przygryzł wargę. Widział że nie
patrzy mu się w twarz tylko na klatkę piersiową, uśmiechnął się w myślach. Gdy
zastanowiła się nad sensem jego słów wytrzeszczyła oczy, oparła się o ścianę i
zbladła. – Ej, wszystko ok.? – zmartwił się.
-Nie nic już nie jest ok.! Jakiś wampir chce mnie zabić, mam
dziurę w brzuchu, nie mogę nigdzie wyjść a na dodatek stoi przede mną
przystojny chłopak i na dodatek też jest wampirem! – powiedziała na jednym
tchu, nie wytrzymała i rozpłakała się. Nie zastanawiał się i podszedł do niej
żeby ją objąć. Była taka ciepła.. gdy pomyślał o krążącej krwi w jej żyłach to
miał ochotę skosztować tej krwi tak jak ona to zrobiła. Poczuł że oczy
zmieniają barwę na czerwony, zawsze się tak działo kiedy odzywała się w nim
żądza krwi.
-Uważasz że jestem przystojny? – powiedział tuląc ją do
siebie. Odsunęła się od niego i ze zmarszczonymi brwiami dotknęła jego policzka
a potem obniżyła rękę tak że dotarła do obojczyka. Uśmiechnęła się smutno
i weszła do łazienki zamykając mu drzwi
przed nosem. Zaśmiał się i nucąc jakąś piosenkę poszedł do sypialni w której
ona spała.
**
Po co go dotknęła? Ta myśl krążyła jej po głowie gdy
rozpinała Jego koszulę. Był wampirem.. bała się go chociaż tego nie pokazywała
tylko zachowała się jak szmata i kusząc go dotknęła go. Odkręciła kurek z
ciepłą i zimna wodą. Stanęła przed Lutrem.
-O matko. – jęknęła. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Worki
pod oczami, była brudna na twarzy/ Zamknęła oczy i westchnęła. Poszła w stronę
wanny. Zanurzyła jedną nogę żeby sprawdzić czy nie jest za gorąca. Weszła do
ciepłej wody, chwyciła w ręce olejek kokosowy i płyn do kąpieli i trochę
nalała. Wokół niej unosił się aromatyczny zapach kokosów. Nie nalała pełnej
wanny bo musiała uważać na ranę która podejrzanie dobrze wyglądała. Co prawda
była czerwona ale nie było krwi. Nie zastanawiała się dłużej tylko umyła się i
wyszła w śnieżnobiałym ręczniku. Chciała się jeszcze z nim zobaczyć zanim
pójdzie….. spać? Uchyliła drzwi i wyjrzała na korytarz, nie miała ubrań. Zawołała:
-Aron!! – krzyknęła ale odezwała się cisza. – Aron!! –
spróbowała jeszcze raz ale tym razem usłyszała damski głos.
-Arona nie ma, ale jestem ja. – Catherine uśmiechnęła się
delikatnie i ze zdziwieniem patrzyła na blondynkę.
–Nie będę się pytać co tu
robisz bo widzę że znasz Arona.- spojrzała na jej strój. Carlisle zrozumiała co dziewczyna miała na
myśli i szybko zaprzeczyła.
-Nie, nic z tych rzeczy. – posłała jej delikatny uśmiech. –
Aron uratował mi życie. – Brunetka patrzyła na nią z oczekiwaniem na dalsze
wyjaśnienia. – Zostałam zaatakowana przez Hmm…
jego wroga. – wyjaśniła.
-Przez Shawa? Aaaaa to ty, to tobie nakładałam bandaż jak
byłaś nie przytomna – odrzekła ze zrozumieniem. – Masz przerąbane dziewczyno,
jeśli on widział cię z moim szanownym przyjacielem. Nie widział? – zrobiła
niepewną minę i wpatrywała się w Carlisle.
-Widział.. – powiedziała tak jakby była to jej wina.
-Masakra.. – szepnęła. – Chcesz może codo ubrania? Widzę że
ci zimno. – blondynka pokiwała głowa i poszły przez znany jej już korytarz.
Weszły do sypialni chłopaka a Catherine z rozmachem otworzyła szafę. – Rozumiem
że nie wiesz dlaczego cię zaatakował?
-Aron coś mi tam mówił.
– wzruszyła ramionami.
-Łap! Idź do łazienki a ja w tym czasie ci wszystko
wyjaśnię. – pokazała jej drzwi do jego łazienki, więc z ubraniami w rękach
weszła do środka. Łazienka była prawie tak duża jak sypialnia, na środku
znajdowała się wielka wanna z
marmurowymi schodkami wokół, na jednej ścianie było wielkie lustro i umywalki,
po przeciwnej była toaleta.
-Aron ma niewyrównane rachunki z Shawem. Od tamtego czasu
jeśli jakakolwiek dziewczyna zbliży się do niego to Shaw ją zabijał… zamordował
już 3 kobiety. Tą ostatnią jakieś 2 miesiące temu i od tamtego czasu Aron
trzymał się z dala od dziewczyn bo wiedział czym się to kończy. Shaw zabijał je
i upajał się ich śmiercią i smutkiem Arona. Teraz nie będziesz miała spokoju bo
on wie że nie zabił cię tylko zranił i będzie dążył tego żebyś umarła. –
skończyła swoją opowieść i odsunęła się od drzwi aby blondynka mogła wyjść z
łazienki. Teraz wyglądała jak człowiek chociaż była w szoku po tym co
powiedziała jej Catherine. –Chodź zmienimy ci bandaż – kazała jej położyć się
na łóżku tak aby nie napinała brzucha. Podciągnęła koszulkę Arona i pokazała
jej ranę. – Świetnie się goi, musisz podziękować Aronowi że to dla ciebie
zrobił. – uśmiechnęła się zakładając czysty opatrunek.
-Co zrobił? – spytała przerażona.
-Piłaś jego krew dlatego rana tak szybko się zagoiła. Nie każdy wampir daje pic swoją krew, więc
wiesz. – posłała jej ten uśmiech. –
Prześpij się teraz, jak się obudzisz nas
nie będzie.
-Ty też jesteś wampirem? – patrzyła na nią kładąc się w
łóżku. Catherine przytaknęła i zamykając drzwi uśmiechnęła się do niej.
Zamknęła oczy o próbowała zasnąć. Piła krew Arona.. to dlatego rana się szybko
zagoiła i nie bolała już tak bardzo .Musiała pogadać z nim o tym. Na samą myśl
bolał ją brzuch. Ułożyła się wygodnie i nawet nie wie kiedy zasnęła.
Biegła przez łąkę, była noc.
Księżyc był w pełni a gwiazdy świeciły jasnym blaskiem, dodając magii
nocy. Trawa łaskotał ją po nagich łydkach a jej włosy fruwały z wiatrem.
Kręciła się wokół własnej osi śmiejąc się wniebogłosy. Usłyszała szmer,
zatrzymała się i rozejrzała wokoło. Zauważyła postać stojącą pod drzewem. Było
ciemno ale widziała zarysy sylwetki mężczyzny. Może to super men? Albo Robin Hood? Tajemnicza osoba wyszła z cienia:
-Aron! – krzynkę ale on udawał że jej nie widzi. Jego oczy
były inne, nie były niebieskie tylko brawie czarne. Po chwile rozpłynął się a w
jego miejsce pojawił się około 40-letni mężczyzna- Shaw.
-Witaj moja droga – uśmiechnął się wrednie.
-Shan? Co robisz w moim śnie! – krzyknęła zła.
-Przyszedłem cię odwiedzić. – wyszczerzył żółte zęby.
Objechał ją spojrzeniem. – Ciekawe czy tak dobrze wyglądasz w życiu. – patrzył
na jej ciało a ona podążyła swoim wzrokiem i zauważyła że jest naga! Pisnęła
zawstydzona i próbowała się zakryć
-Dlaczego? Dlaczego chcesz mnie zabić?! – jęknęła
płaczliwie.
-Nie jesteś zwygkłą dziewczyną, mógłbym cię zabić ale na razie nie zrobię tego! A poza tym
sprawia mi to przyjemność – wykrzywił usta w uśmiechu i ruszył w jej stronę.
-Nie!! – krzyknęła i sen prysł jak bańka mydlana.
Obudziła się z krzykiem i usiadła. Było ciemno.. znowu.
Zerknęła na zegar była 15… spała 10 godzin, nic dziwnego że czuła się zmęczona
a na dodatek bolała ją głowa. Nie chciało jej się wstawać więc położyła się delikatnie
i wtuliła w kołdrę. Pachniała nim. Usłyszała że burczy jej w brzuchu, nie ma
szans musi wstać i coś zjeść. Schodząc
po krętych schodach zastanawiała się czy znajdzie coś do jedzenia czy
tylko krew. Weszła do kuchni i zauważyła
stojąca za blatem dziewczynę. Miała długie czarne włosy i kroiła chleb, gdy
odwróciła się aż z zaskoczenia wypadł jej nóż.
-Ojej, przepraszam. – szepnęła przejęta. Była naprawdę
ładna, miała brązowe oczy i była.. w ciąży?
-Nie to ja przepraszam. – szybko podeszła i podniosła nóż. –
Jestem Carlisle – podała jej dłoń. Dziewczyna niepewnie ją uścisnęła.
-Jestem Jen. – uśmiechnęła
się chyba po raz pierwszy. – Przepraszam że pytam ale co tu robisz?
-Chwilowo mieszkam. – posłała jej ciepły uśmiech i usiadła
na krześle. – A ty?
-Mieszkam tu od jakiegoś czasu i również dlatego. – złapała
się za duży brzuch, na oko jakiś 7 miesiąc.
-Gratuluje. – uśmiechnęła się szczerze. – Mieszka tu twój
mąż? – zagadnęła
-Tak, ale nie ma go teraz będzie w nocy. – pogłaskała brzuch. – Jest inny. –
powiedziała niepewnie i odwróciła wzrok.
-Ohh – zdziwiła się
-Nie mogliśmy mieć dzieci ale udało się! – zachichotała i
pogłaskała okrągły brzuszek. Widać że była naprawdę szczęśliwa. Carlisle też by chciała mieć powód do takiego
szczęścia..
**
Było około godziny 19, zaczęło robić się już ciemno w końcu
był wrzesień. W sypialnie znalazła książkę którą teraz czytała, była tak
pochłonięta lekturą że nie zauważyła jak ten czas leci. Siedziała na czarnej
skórzanej kanapie, przykryta ciepłym kocem z książką w rękach. Pokój
rozświetlał blask ognia w kominku. Czuła się tak spokojnie, była odprężona i
zadowolona. Chociaż jej sen zmartwił ją.
-Jak się czujesz? – usłyszała głos z głębi pokoju. Blondyn
siedział na czarnym fotelu i uporczywie wpatrywał się w nią.
-O matko! Nie strasz
mnie. – powiedziała przerażona i złapała się za serce które omal nie wyskoczyło
z klatki piersiowej. – Jak długo tu siedzisz? – rzekła gdy się uspokoiła.
-Wystarczająco długo by dostrzec jaka jesteś piękna. – zarumieniła
się przez jego słowa. Opuściła głowę mając nadzieje że nie widzi jej rumieńców.
– Więc? – zniecierpliwił się.
-Dobrze, rana prawie się zagoiła, ale będzie blizna. –
posłała mu nieśmiały uśmiech a on na to wyszczerzył się.
-Mam ważne informacje dla ciebie. – powiedział poważnie,
wiedziała już że coś się stało i czekała z napięciem na to co powie. –Ostatniej
nocy gdy cię tu przyniosłem została zamordowana jedna dziewczyna z pobliskiego
miasteczka. Miała rozerwane gardło i ślady ugryzień które mógł zadać tylko
wampir i podejrzewam że to Shan.. cóż nie tylko ja. Klaus, Erik i Catherine
też.
-Ale co ja mam z tym wspólnego. – spytała patrząc na niego.
-Masz coś co Shan chce mieć lub chce unicestwić. –
powiedział nieznany jej chłopak wchodząc do pokoju. Miał około 30 lat, brązowe
sterczące włosy i bursztynowe oczy. –
Gdy Aron miał dziewczynę zabijał ją i zostawiał ale nigdy dotąd nie zabijał
nikogo poza jego dziewczynami, jeśli nie licząc osób którymi się żywił chodź
sprawiało mu to przyjemność. – spojrzał na nią. Aż się wzdrygnęła, ten jego
wzrok miał coś w sobie.
-To jest Kalus. – przedstawił swojego przyjaciela. – Jest wilkołakiem.
–To dlatego ten wzrok ją przerażał, nie mogła patrzeć się mu w oczy dłużej niż
kilka sekund. Do pokoju weszła dziewczyna którą poznała w kuchni, ta co była w
ciąży. Podeszła do Klausa i uśmiechnęła się do niego i pocałowała go w
policzek.
-Nie pozwolimy Shawowi cię zabić! – powiedział pewnie Aron.
Carlisle posłała mu wdzięczny uśmiech i spojrzała na resztę zgromadzonych tu
osób. Jej życie miało odwrócić się o 180 stopni a ona nie była jeszcze tego
świadoma…